Przepis na plener ślubny okolice Krakowa
Można oczywiście mieć listę miejsc, które przedstawimy Parze Młodej. To jest jeden z wariantów. Ja jednak korzystam z niego sporadycznie. Dlaczego? Bo już na tym etapie mam na uwadze jak najlepszy efekt sesji ślubnej w postaci szczerych, pełnych naturalności zdjęć. Co zrobić, aby osiągnąć taki rezultat? Najzwyczajniej w świecie warto samemu wskoczyć na orbitę Pary Młodej!
Sesja plenerowa w miejscu co do którego Młodzi Małżonkowie mają sentyment (dla przykładu mogli mieć tam pierwszą randkę) będzie zdecydowana bardziej naturalna. W sumie to prosty zabieg, a daje świetne rezultaty! I jest jeszcze coś. Samo przemieszczanie się do tego miłosnego punktu docelowego pozwala odkrywać nowe miejsca i także w nich fotografować Młodą Parę. Oczywiście zasada jest uniwersalna i odnosi się do sesji dla par czy zdjęć rodzinnych. Wprawne oko fotografa szybko wyłapie ciekawe miejsce, nawet z okna jadącego samochodu. Mam sentyment do free jazzu i muzyki improwizowanej. Co ciekawe, właśnie ta forma muzyczna pomogła mi zbudować swoją filozofię fotografowania, także do zastosowania przy okazji plenerów ślubnych!
Dobrze Was widzieć ponownie!
W innym wpisie na moim Blogu mogliście poznać historię miłosną Magdy i Dominika. Ten lipcowy ślub i wesele pod Kopcem Kościuszki, to ciekawa mistyczno-romantyczna porcja fajnych zdjęć ślubnych. Miałem tę przyjemność, że z Magdą i Dominikiem spotkałem się ponownie na sesji plenerowej w innym terminie, czyli nie w dniu ślubu.
Ruszamy na zdjęcia!
Oczywiście użyłem powyższej recepty na naturalny plener ślubny okolice Krakowa. Lokalizację zdjęć oddałem w ręce Magdy i Dominika. Para Młoda miała wstępnie wyznaczone dwa pomysły na swój plener w dwóch przeciwny miejscach. Kiedy podjechali po mnie w umówionym miejscu swoją pachnącą nowością furą, dalej nie wiedzieliśmy gdzie jedziemy! Fenomen. Więc finalnie o tym gdzie się udamy na sesję, Młodzi Małżonkowie zadecydowali dopiero na najbliższym rondzie. To było w stylu: orzeł czy reszka? Pałka zapałka dwa kije. Prawo czy lewo? Pojechaliśmy w prawo! Lubię takie akcje! Improwizacja, to jest coś w czym odnajduję się z radością.
Spontaniczna sesja ślubna
Celem naszej podróży była położona około 20 km od Krakowa Dolina Kobylańska. To ciekawe miejsce, także na wypad za miasto lub wyprawę rodziców z dziećmi. Po drodze tradycyjnie był postój na spontanicznie wypatrzone przeze mnie miejsce. Magda i Dominik podjadali maliny z krzaka. Nie było okazji zapytać właściciela czy mogą to zrobić. Więc czemu nie? W sukni ślubnej można więcej, a Pan Młody w garniturze ma immunitet. Zapraszam do oglądania!
Miło spędziliśmy czas. Była masa przytulania i obściskiwania. I nawet był taniec na łonie natury. Na końcu podjechaliśmy do Maca, aby się posilić! Zdjęcia zdecydowanie zwiększają apetyt!